Tajfun Hagupit zbliża się do wybrzeży Filipin...

"Tajfun Hagupit zbliża się do wybrzeży Filipin". Taką wiadomość przeczytałam dziś po przebudzeniu.

"Amerykańskie agencje szacują, że tajfun uderzy najpierw w znajdującą się na środkowym wschodzie kraju prowincję Samar Wschodni i następnie zmieni kierunek na północno-zachodni. Według ich danych w sobotę siła wiatru tajfunu wynosiła w porywach 230 km/h. Amerykanie, dysponujący inną metodą pomiaru, oszacowali prędkość podmuchów na 296 km/h i uznali, że Hagupit jest supertajfunem. W związku z zagrożeniem odwołano dziesiątki lotów. Żywioł dotknie też południową część stolicy kraju, Manilii, którą zamieszkuje ponad 12 mln ludzi..."

Czytając taką wiadomość, myślę sobie - jak to? Przecież byliśmy tam kilka tygodni temu, tak to??? Jak to możliwe? Tam?
I teraz siedząc na kanapie, już nie myślę, aaa gdzieś tam daleko, nie. MY TAM BYLIŚMY NIEDAWNO! To nie gdzieś tam!

Kocham podróże i wiem, że to nigdy się nie zmieni, ale czytając taką wiadomość myślę sobie, jak to fajnie, że nam się udało bo mogłoby być różnie oraz to, że wiele rzeczy które widzieliśmy poprostu może przestać istnieć...

Gosia
ps. nie piszę tego by przerazić kogokolwiek, bo krzywda może stać się wszędzie, to tylko taka moja refleksja po przeczytaniu wiadomości.

Komentarze (0)