Dzień rozpoczal nam się bardzo wcześnie. Niestety przeze mnie. Zasnelismy po dniu pelnych wrażeń bardzo szybko w świetnym hostelu St. Christopher znajdującym się w sam sercu Barcelony. Jeżeli tylko będziecie tutaj nie szukajcie nigdzie indziej noclegu bo lepiej nie traficie. Polaczenie prosto z lotniska za uwaga 1 euro! Ale to także zasluga Tomka. W Hiszpanii jest stalym bywalcem, wiec bilety kupilismy 10 przejazdowe za 10 euro . Hostel czysty, przyjemny. Najfajniejsze jest to ze każde lozko posiada swoja kotarke, wystarczy zaslonic i masz swoje male prywatne 2m2. Do tego pod lozkiem znajdują się skrzynie w których można zamknąć plecak i inne tobolki.
Ale wracając do powyzszego , dlaczego to podczas urlopu w stajemy wcześnie?? Niee, tym razem nie byla chęć szybkiego zobaczenia miasta. To mój budzik nastawiony, a jak, na 6.45! Niestety zapomnialo mi się ze rano nie wstaje do pracy...
Sprawa bylaby względnie prosta gdybym go zostawila pod poduszka, ale nie... zostawilam go, nastawionego na bardzo glosno w skrzyni pod lozkiem zamkniętej na klucz, a klucz wrzucony do jednej z toreb przy lozku Tomka. Taaak, wiem, ciapek ze mnie. Nie chce nawet myśleć jak cieplo myśleli o mnie wspolmieszkancy pokoju....
No ale nic. Oświadczam ze w chwili obecnej wszystkie alarmy są wylaczone :-)
Tak wiec po tej 6.45 staralismy się jeszcze troszkę pospać, z różnym skutkiem. Okolo 9.30 zeszlismy na śniadanie i tam ser, szynka, musli, owoce bez ograniczeń.
Po śniadaniu zwiedzalismy miasto i polezelismy na plaży. Wieczorem udalismy się jeszcze na plac Katedralny by chlonac te leniwa hiszpanska atmosferę.