Spedzilismy dziś kolejny leniwy dzień w Barcelonie. Spacer, ogladanie niesamowitych budynkow Gaudiego (niestety zewnętrzna fasada w remoncie, na szczęście nie z każdej strony :-) ale do środka nie wchodzilismy. Uznalismy ze 23 euro za 1 wnętrze to spora przesada (ponadto trzeba oczywiście stać w bardzo dlugiej kolejce po bilety). Rozczarowala nas także informacja ze slynna lawka Gaudiego w ogrodzie to kolejne 8 euro....
Rozumiemy placic za oglądanie wyjątkowych rzeczy ale czy cena musi być aż tak wygorowana? Nie wspomne juz o kosmicznej cenie za wejście do najslynniejszego kosciola Sagrada Familia. Jakoś nie mogę pojąć dlaczego aby wejść do kosciola muszę zaplacic???
Ok. 12.30 wzielismy pociąg na lotnisko. Odloty na trasy międzykontynentalne odbywaja się z terminalu T1. Tu tez nie obylo się bez niespodzianek. Podczas odprawy poinformowano nas ze nie możemy lecieć do Malezji a wracać z Tajlandii. Obecne przepisy mówią ze wylatując do Malezji musimy od razu posiadać bilet powrotny lub bilet do innego kraju. Dlaczego? Nie mamy pojęcia. Prowadzilismy dlugie rozmowy, ze to przecież absurdalne jednak byli nie ugieci. Na szczęście mieliśmy bilety na Filipiny, bo inaczej z nasza podróżą mogloby być różnie.
Lot linia Royal Jordanian to czysta przyjemność. Poduszki, koc, fantastyczne jedzenie, alkohol, napoje w cenie biletu - zdecydowanie polecany!
Na kolejny lot, do Kuala Lumpur, musimy jeszcze chwile poczekać bo jest o 1:45, ale internet śmiga no i jest za darmo :-)