W Tajlandii uwielbiam sklepy 7-11. Siec minimarketow otwarta cala dobe. Nazwa wziela sie stad, ze pierwsze sklepy otwarte byly wlasnie od 7 do 23. 7 eleven sa wszedzie, zawsze jakies 5 min od ciebie. W Tajlandii jest ich ponad 7 tys z czego polowa w Bangkoku. A w ilosci sklepow Tajlandia ustepuje tylko Japoni i USA. Ostatni suchy fakt, to ze 7 eleven sa najwieksza siecia handlowa na swiecie i pod wzgledem ilosci wyprzedzila juz nawet McDonalda.
W Tajlandii mozna kupic jakies przekaski, ktore podgrzewaja w mikrofalowce, kanapki, cale lodowki picia do wyboru do koloru, piwo, slodycze, wedlina i inne podstawowe produkty. Do tego ta bloga klima, hmmmm. W porownaniu z dworem jest to jak wejscie do lodowki i nie powiem nawet mnie cieszy jak jestem ktorys tam w kolejce. Na Koh Samet zauwazylem tendencje, ze polowa sprzedawcow to mezczyzni przebrani za kobiety czyli kolczyki lub klipsy, kucyki, spodnie rurki, makijarz... tylko czasami ten meski zarost. No Conchita Wurst zostalaby tu kierowniczka sklepu bez zadnej rozmowy kwalifikacyjnej.