Ostatnie dni nie robiłem nic poza plazowaniem. Wyspa ma plaz do wyboru do koloru. Przeszedlem wschodnim wybrzezem wyspy ok 3 km w jedna strone zaliczajac kapiel na kazdej plazy, na urozmaicenie nie mozna narzekac. Niektore plaze sa bardzo urocze, male i mozna byc prawie samemu. Na kazdej mozna cos wypic, zjesc a woda w morzu? No coz, ciezko czasami znalezc rozsadny powod zeby z niej wyjsc. Wieczorem poszlismy ze znajomymi z pokoju na plaze i zastala nas potezna burza z piorunami, uwielbiam takie widowisko. Schronilismy pod drewnianym zadaszeniem z plachta po boku, ktora w kilka osob trzymalismy walczac z wiatrem i poziomym deszczem. Wrocilismy pozno w nocy a ulica we wsi zamienila sie w rzeke do lydki i zrobilo sie blotniscie. Takie sa uroki tropikow. Na szczescie rano znowu swieci slonce i mozna dalej uskuteczniac nic nie robienie. Dodam jeszcze że skonczyl sie weekend i tajowie wyjechali, wiec jest ciszej i spokojniej.