Pobudka jest 9.30, zostały nam we Lwowie jeszcze 2 punkty obowiązkowe i ruszamy dalej. Tak wiec śniadanie, dziś duża jajecznica, pakowanie i idziemy na rynek ponieważ tu obok znajduje się piękny kościół Ormianski. Mamy szczęście - trafiamy na mszę podczas której piękne śpiewy chóru przeniesieni w jakieś mistyczne miejsce okadzane przez kapłana.
Trawmy tak chwilę a potem udajemy się do Pałacu Potockich otwartego w niedzielę od godziny 12. Zanim jeszcze weszliśmy do Pałacu, mijają nas setki motocykli - we Lwowie rozpoczął się sezon motocyklowy :-) Wejście do Pałacu na dwa piętra to 30 chr. Pierwsze to piękne sale pełne zabytkowych sprzętów, drugie - bogata kolekcja obrazów. Z Pałacu idziemy do Hostelu po walizki, bierzemy taxi za 48 chr i jedziemy na parking po samochód. Wbijamy w nawigację cel - Żółkiew.
Żółkiew to mała miejscowość z bardzo dużą ilością kościołów, ciekawa, ale zwiedzanie to maksymalnie 1 godzinka. Szybka kawa z pysznym ciastem za 40 chr. i jedziemy do ..... baaardzo dziurawą drogą jaką pamiętamy z naszych zamierzchłych czasów. Obieramy kierunek granica. 2,2 km przed stajemy w długiej kolejce. Pierwsza godzina to przejechany 1 km :-). Kolejne godziny na granicy, dużo śmiechu i opowieści by zabić czas oczekiwania by wreszcie prawie po 5h dotknąć polską ziemię. Przed nami jeszcze 156 km do Lublina.
Przyjeżdżamy na godzinę 1 w nocy i natychmiast zasypiamy.