Po krótkim ale treściym locie, któremu towarzyszyly mocne turbulencje ( tzn mi towarzyszyly bo Tomek większość przespal), dotarlismy szczęśliwie do stolicy Kambodży Phnom Penh. Zaraz po wylądowaniu pobrano od nas oplate 30 $ za możliwość zwiedzenia tego kraju wdziecznie nazwana - wiza. Skoro wszyscy ja muszą opłacić i wszyscy dostaja, to nie lepiej nazwać haracz? :-)
Chwilę potem Tomek znikną na jakiś czas przy budkach telekomunikacyjnych a ja poszlam do informacji turystycznej która to znajduje się na terenie lotniska. Karta sim jaka nam zaproponowano to 1,5G internetu i 30 min gratis miedzy sobą za uwaga 2$ !
Spod lotniska wzielismy tuktuka za 7$ który zawiozl nas do hostelu. Po drodze zwiedzilismy trochę miasta nocą, bo jechal z 25 min, czasem pokonując zalane drogi i wielkie dziury w drodze. Jakimś cudem nie wypadlismy i w ostatniej chwili zdazylismy przed ulewa dotrzeć do hostelu Eihgty8. Nocleg tutaj to 7,5$ osoba.
Hostel zdecydowanie polecany, bo poza świetną lokalizacja, wyglądem i atmosfera tu panującą posiada basen :-) Tomek od razu wskoczyl do wody by zagrać międzynarodowy mecz siatkówki, a ja relaksujac się popijalam drinki :-) i tak w baaardzo relaksujacej atmosferze, okolo 22 poszlismy spać by obudzić się dopiero o 10 rano :-)