Dochodzi 22.00 wiec czas na kolejna relacje z wyjazdu.
Po dlugiej nocy (spalismy do 10!), zmienilismy plany i zamiast wyjeżdżać dziś o 16.30, w recepcji powiedziano nam, ze jest autobus który jedzie do Sihanoukville o 1.30 w nocy 10$. Nasze rzeczy mogą zostać w hostelu, a:-) my dzięki temu zyskujemy caly dzien w Stolicy.
Z hotelu udalismy sie na spacer po okolicy a potem tuktukiem za 2$ do Muzeum Ludobujstwa Toul Sleng 3$. Pol Pot i jego reżim spustoszyl Kambodze i wybil większość inteligencji, lacznie 1/4 mieszkańców kraju w przeciągu 4 lat... Wiezienie w którym zostalo zamordowanych 16000 ludzi, przeżylo tylko 7 osób. Dziś mieliśmy okazje poznać jedna z tych osób i jego historie...
Stamtąd udalismy się tuktukiem 2$ do Palacu Królewskiego 6,5$. Tutaj uwaga, trzeba mieć bezwzględnie koszulkę z dluzszym rękawem w innym wypadku trzeba kupić T-Shirt za 3$.
Palac zdecydowanie warty zobaczenia. Nie ma aż takiego przepychu jak w Bangkoku ale tez dużo innych ciekawych zakamarków.
Po zwiedzaniu udalismy się spacerem nad brzeg rzeki by chlonac atmosferę miasta. Wszystko tu jest rozliczane w dolarach i walucie miejscowej. Najczęściej uslyszymy za wszystko 2-3 krotnie zawyżona cenę, ale po negocjacji zawsze uzyskujemy zadowalająca nas cenę. Tomek w tej dziedzinie dochodzi juz do perfekcji :-) chyba mu się to nawet spodobalo a dla mnie tez fajnie bo mamy wszystko za grosze.
Przykladowe ceny: makaron z warzywami na ulicy 1$, 4 puszki piwa 1$, przejazd calego miasta 2$, spodnie 2$....
Siedzac tak leniwie nad rzeka i popijając piwo, zrobilo się ciemno, mieszkancy rozsiedli sie na okolicznych trawnikach, pojawily sie kramy serwujace wszelkiego rodzaju insekty, zaby, weze, kraby, ptaki, ryz nadziewany w bambusie, placki - nie wiem z czego ale smaczne :-)
Gdy juz mieliśmy wracać do hotelu, rozblysly sztuczne ognie. W ten sposób Kambodzanie kończyli świętowanie Dnia Niepodleglosci.
Po drodze zatrzymalismy się jeszcze na jednym ze skrzyżowań, by podziwiać ich sposób poruszania się ulicami. Pomimo tego ze kierowcy często jada pod prąd, nie ma światel, z naszego europejskiego punktu widzenia panuje totalny chaos, to jednak jakoś to super plynnie funkcjonuje. Wydaje mi się ze pierwszeństwo maja po prostu najwięksi. Nikt tez nie zatrzymuje aby przepuścić pieszego, po prostu wygląda to jak oplywajaca Cie z każdej strony rzeka. Po prostu idziesz.
I tak przed 22.00 wrocilismy do hotelu. Tomek czeka na jedzenie, ja koncze pisać i wskakuje do basenu.
Przed nami jeszcze dluuuga noc podrozy nad morze :-)