Nadszedł dzień którego najbardziej się obawiałam. Pora mojego powrotu do Polski. Pobudka 6.50 :-( Ostateczne sprawdzenie bagażu, śniadanie i czekanie na tuktuka, który ma zawieźć mnie do miejsca gdzie będzie oczekiwał autobus. Ustaliliśmy z Tomkiem, że ja sama jadę do Bangkoku, skąd mam samolot a on zostaje jeszcze w Kambodży.
Bilet do Bangkoku z Siem Reap to koszt 10$. Tuktuk przyjeżdża punktualnie i zabiera nas z hostelu. Udało się, by Tomek mógł pojechać ze mną się pożegnać, wiec jeszcze chwilkę pobędziemy razem. W tutktuku inna para z polski wreszcie ktoś z polski.
Autobus przejeżdża z 30 min opóźnieniem. Ostatnie uściski i jadę, pozostawiając za sobą cudowną Kambodże i Tomka, który wraca do Polski dopiero 5.12. Droga autobusem bardzo fajna. Jakimś cudem w autobusie jedzie jeszcze jedna para z Polski wiec cały czas około 2-3h jazdy mija nam na rozmowie. Para trochę pobandażowana. Okazało się, że wynajęli skuter, ale nie zauważyli progu zwalniającego :/ i trochę się poobijali. Jednak lekarze zajęli się nimi sprawnie i dali rade jechać.
Dojeżdżam do granicy. Kazano nam wysiąść, zabrać plecaki a na piersi przyklejono naklejki oznaczające przynależność do tej konkretnej grupy wyjazdowej. Na granicy stajemy w długiej kolejce odprawy, ale wszystko przebiega sprawnie wiec idziemy dalej. Potem kolejne 100m do przejścia Tajlandzkiego. Tam już w klimatyzowanym pomieszczeniu, wypełniamy kartki wjazdowe. (trzeba wpisać miejsce pobytu, choćby nawet fikcyjne). Odcisk dłoni i już jestem w Tajlandii.
Na granicy nikt nikogo nie zaczepia, ani za nic się nie płaci. Po prostu idzie się za tłumem.
Po przejściu granicy nasi przewodnicy wyłapują nas z tłumu i nadają numerki. Ja mam nr 11 wiec jadę w pierwszej turze. Małe auto zabiera nas spod granicy i jedziemy ok. 3 km do miejsca oczekiwania na busa. W tym miejscu warto zjeść Pad Thai. Kosztuje tylko 50 Bat a jest pyszne.
Bus przyjeżdża po 30 min. Ruszamy. Kierowca prowadzi jak wariat ale jedziemy hiper szybko i sprawnie tak, że przed 17 jestem już w Bangkoku.
Tam przed centrum wysiadam i od razu znajduje się taksówkarz. Jako że byłam już zmęczona drogą (Tomek rozpisał mi jeszcze możliwości przejazdu na lotnisko pociągiem – cena o połowę niższa), zgadzam się na zaproponowane 200 Bat i tak oto o 17 jestem na lotnisku
Mój samolot dopiero o 0.30 wiec idę coś zjeść, wi-fi które jest gratis i działa super szybko, jakieś zakupy i tak spokojnie mija mi czas. Jedzenie na lotnisku dużo droższe niż na mieście ale pyszne