Dochodzi godzina 23.40. Czas wchodzić do samolotu. Znów piękny Boeing 787. Takim samolotem można latać! Jest super nowoczesny i gigantyczny
Oczywiście zaraz po wylocie podali pyszny obiad. Do tego napoje bez ograniczeń, w tym alkohol. Szybko zjadłam co było i zasnęłam. Tak dobrze mi się spało, że 8h minęło nie wiem kiedy. Obudziłam się gdy zaczęli podawać śniadanie. Potem jeszcze godzinka lotu i jestem znów w Jordanii.
Na przesiadkę mam aż 6h, wiec ponownie spędzam czas na zwiedzaniu lotniska, zakupy. Potem wyjmuję śpiwór i kładę się na ziemi jak lokalsi i obserwuję samoloty. Wi-fi tu także jest bezpłatne i działa świetnie. Azja pod tym względem jest niesamowita. Nie rozumiem dlaczego na większości europejskich lotnisk wi-fi jest płatne. Azja pod tym względem i jeszcze wieloma innymi ukłonami w stronę turystów bije nas, Europejczyków na głowę!
Wylatujemy szybko i sprawnie. Lot spokojny, lecimy nisko, słońce więc widzę mijane kraje, pustynie, oazy, Jordanię, morze martwe, Tel Awiv, Cypr… i tak na podziwianiu krajobrazów i oglądaniu filmów mija mi czas. Godzinę przed lądowaniem podają obiad więc jest fajnie
Dolatuje do Berlina. Łzy ciekną mi po twarzy, że to już koniec tej niesamowitej przygody. Było świetnie, naprawdę były to cudowne, niezapomniane i fantastyczne wakacje!
W Berlinie szybko idę do łazienki i wyjmuję ciepłe ubrania. Jest zimno, czuć zbliżającą się zimę.
W informacji turystycznej informują mnie, że aby udać się na Dworzec Kolejowy muszę wsiąść do autobusu oznaczonego literami TXL. Kupuję bilet za 2,60 Euro, kasuję i wsiadam. (Specjalnie dodaję słowo „kasuję” bo ostatnio miałam bilet ale nie skasowałam bo kasownik był na zewnątrz kolejki co skończyło się mandatem :/)
Autobus zawozi mnie prosto na dworzec. Jako że mam jeszcze 2,5h postanawiam przejść się po okolicy, jednak jest tak zimno, że wracam na dworzec. Tam próbuję znaleźć darmowe wi-fi. Po chwilowym spacerze znajduję je w jednaj z kawiarni wiec melduję gdzie jestem.
Pociąg do Polski w ekspresie Berlin-Warszawa kosztował mnie 29 euro. (Kupiłam go ponad miesiąc temu w promocji na Dworcu PKP).
Podróż pociągiem bardzo szybka. Przez granice przejeżdżam bez problemów ani sprawdzania dokumentów. Do Warszawy dojeżdżam punktualnie o 23.35.
W domu leję wodę do wanny i tak kończy się moja fantastyczna, bajkowa, magiczna podróż przez Azję! Podróż pomimo tego, że była bardzo spontaniczna, bo od kupna biletów do wylotu mieliśmy tylko 10 dni, okazała się zrealizowana w ponad 100 procentach. Zadziałało wszystko. Bardzo duża to zasługa Tomka, który przeczytał chyba wszystkie przewodniki i blogi jakie były możliwe w tak krótkim czasie. Potem już w trakcie podróży podejmowaliśmy decyzję co robimy i gdzie zostajemy. Myślę, że ten krótki czas który miałam, wykorzystałam maksymalnie. Był czas na relaks i na intensywną wspinaczkę, rowery, plażę, trekking, pływanie, jeżdżenie, spacery….
Na pewno jeszcze długo, długo będę żyła tym co widzieliśmy i co przeżyliśmy razem. Teraz trzymam kciuki za Tomka, by jego dalszy pobyt był równie ciekawy. By był moimi oczami, i przeżył jeszcze wiele przygód o których będzie mi opowiadał, gdy będziemy oglądali zdjęcia, siedząc przy grzanym winie, podczas zbliżającej się zimy
Dziękuję Wam wszystkim, którzy śledzili nasze losy. Niestety, nie mogliśmy Wam odpisywać, ale cieszył nas każdy wpis, rodziców i przyjaciół. Obiecujemy, gdy tylko Tomek wróci dodać zdjęcia oraz jeszcze raz opowiedzieć o tym magicznym czasie jaki był nam dany przeżyć.
Całuję Gosia
Ps. Bloga od tej pory będzie prowadził Tomek