Geoblog.pl    wloczykijedwa    Podróże    Azja 2014 czyli Malezja-Filipiny-Kambodża-Tajlandia    Ananasa, kokosa, piwo, magnes - Panie, no kup Pan cos....
Zwiń mapę
2014
19
lis

Ananasa, kokosa, piwo, magnes - Panie, no kup Pan cos....

 
Kambodża
Kambodża, Siem Reap
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 19970 km
 
Ostatnie 2 dni spedzilem na intensywnym ekslorowaniu swiatyn Angkoru,. Tym razem za srodek transportu posluzyl mi rower. Pierwszego dnia calkiem wypasiony "goral" za cale 3 usd a dnia drugiego stary poczciwy rower bez przerzutek, nie gorszy niz goral a za jedynego one dollar za caly dzien. Swiatynie Angkor to nie tylko mala petla jaka robi wiekszosc ale tez wieksza, ktora zachacza o nieco mniej odwiedzane swiatynie. Strachy ze to daleko i meczaco mozna wlozyc miedzy ksiazki. Owszem jest to ok 40 km i pogoda iscie letnia ale trasa jest zupelnie plaska i jest mnostwo cienia. Goral pozwalal mi rozwijac na plaskim takie predkosci, ze wyprzedzalem tuktuki i motocykle i mina jadacyh nimi turystow byla bezcenna :) W tym mrowiu ludzi udalo mi sie nawet trafic do jednej malej swiatyni gdzie bylem zupelnie sam - swietne uczucie. W swiatyni jest wiecej pajeczyn niz odwiedzajacyh ja ludzi. Kilka miejsc jest bardzo fotogenicznie pochlanianych prez korzenie wielkich drzew. Tylko trzeba odczekac chwile, zeby wstrzelic sie w moment gdzie nie ma nikogo w kadrze. Ucialenm pogawedke ze sprzedawca ksiazek, ktoremu 20 lat temu mina urwala reke. Do tego niezliczone ilosci straganow i to przeciagle - hey sir, coconuuuuuut, cold driiiiiink, cold beeeeer, i tak do obrzydzenia. A moj dialog z jedna kobita, nie dajaca za wygrana wygladal tak:
Kobita: - hey siiiiir, cos do picia?????
Tomek - nie
K: - cos do jedzenia?????
T: - nie
K: - zimnego kokosa, ananasa?
T: - nie
K: - to co Pan chce?
T: - NIC

Najprostsza odpowiedz powiedziana z gestykulacja mowiaca cos jakby "czys ty babo oglupiala", spowodowala ze babka wpadla w glupkowaty atak smiechu, mam wrazenie ze z samej siebie. Mnie tez sie udzielilo i bylo wesolo. Zgasilo ja, ze ja po prostu nie chce NIC.
Inne sytuacje sa na miescie jak pytaja - tuktuk? - Nie. To gdzie idziesz? I moja odpowiedz - tam, przed siebie. I tuktukowiec baranieje w sekunde. Mam jeszcze trzecia odpowiedz, ktorej natrety sie nie spodziewaja. Mianowicie na 10 pytan czy chce to i tamto i moje odpowiedzi NIE, pada pytanie - to co chcesz, i odpowiedz - zeby byl pokoj na swiecie. I stoja z glupia mina i nie wiedza co juz zapytac.

Wieczorem dowiedzialem sie, ze w jednym klubie hiphopowym wybuch pozar i 4 osoby zginely, w tym jeden australijczyk. Jak widac nikt nie wie co mu jest pisane. Ponoc lokal bez okien i jedne drzwi jako droga ucieczki. Rano zebralo sie tam sporo osob zadnych sensacji, czyli to jakby standard na calym swiecie.

Drugi dzien rowerowania to jednoczesnie ostatni w swiatyniach. Tym razem wybralem na swiecznik Angkor Wat i Bayon. Sprawdzilo sie, ze Angkor Wat w najgoretszej porze czyli ok 13 jest najmniej zatloczone. Mozna spokojnie znalezc ciche miejsce w ogromnej swiatyni albo wybrac sie zupelnie samemu na spacer dookola murow zewnetrznych. Posiedzialem troche przy malpie, ktora wyjadala resztki z kokosa, potem poleciala ukrasc cos jakiejs Chince ale za kare dostala od pobliskiej sprzedawczyni ze 3 kamienie w dupe z procy i poszla sobie na zer gdzie indziej. Malpy maja sie tutaj calkiem dobrze, gdyby tylko ludzie nie mieli tych proc...
Ceny w tym super turystycznym miejscu sa czasami smieszne. Przyklad mala puszka piwa za 2 usd. Reakcja moja - pusty smiech. To ile Pan dasz? 1.5 usd za 2 puszki. Chwila namyslu i interes ubity. Ale sporo ludzi, glownie Japonczykow z tego co zauwazylem placi ile im sie powie, wiec czemu by z nich nie zdzierac. Inny przyklad jedzenie, cena wyjsciowa 6 - 7 usd, po chwili targu zamienia sie na 2.5 usd z napojem ale mam przykazane nie mowic o tym glosno i zaplacic na tylach knajpy, zeby inni nie widzieli. I faktycznie, wspoljedzacy z Japoni za moj zestan za 2.5 bez mrugniecia zaplacil 8 usd. Maja leb ci kambodzanie jak skubac naiwnych trzeba przyznac :)
na koniec ostatnia swiatynia, polozona na wzgorzu, slynaca z zachodow slonca. Po 17 zaatakowalo szczyt chyba z 1000 osob. Szukalem czegos wyjatkowego w tym miejscu, pytalem lokalnych o co chodzi, a odpowiedzia byl - no zachod slonca. Otoz byl to najbardziej zwyczajny zachod slonca za chmurami jaki w zyciu widzialem i mialem niesamowity ubaw patrzac na te rzesze ludzi z aparatami wycelowanymi z sloneczna tarcze jakby conajmniej mial na jej tle przeleciec mikolaj na saniach. Psychologia tlumu - poszlo 100 osob, pojdzie za nimi kolejne 500. Stanalem plecami do slonca i trzaskalem zdjecia ludziom, wewnatrz pekajac ze smiechu z tego czym oni sie zachwycaja. Swoja droga przez kilka minut poczulem sie jak gwiazda bo setki aparatow bylo skierowanych na moja skromna osobe. I tak w ciemnosciach, po szalenczej jezdzie rowerem, wyprzedzajac co sie da wrocilem do miasta, pojadlem makaron z mobilnego stanowiska zwanego motocyklem. Jutro czas pozegnan z khmerskimi swiatyniami i czas na kolejne atrakcje.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
bob
bob - 2014-11-20 12:05
wejdz na swoja poczte i daj znac co z tym zrobic
 
Ux
Ux - 2014-11-21 11:56
Super!!
i wiecej zdjec pls
 
 
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 98 wpisów98 66 komentarzy66 315 zdjęć315 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
14.02.2022 - 16.03.2022
 
 
30.12.2016 - 23.01.2017