Kolejnego dnia budzimy się szybko (tzn. 2 Marcinów, Aga i ja) by ruszyć nasza srebrną pandą w kierunku Telde.
Telde to mała miejscowość ze starym kościołkiem, oraz bardzo ciekawą promenada która znajduje się za komisariatem policji. W informacji turystycznej dowiadujemy się ze warto zobaczyć Playa del Homre gdzie miały być ciekawe kaskady wodne. Nie zrobiło to na jednak nas większego wrażenia dlatego wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w kierunku Cuarto Puertas gdzie znajdują się wykute przed wiekami domy w skale. Widok nie zapomniany :-)
Ale by tam dotrzeć potrzebowaliśmy trochę czasu bo miejsce jest słabo oznaczone i troszkę się zakręciliśmy jeżdżąc w rożne kierunki. Ale z opresji wybawił nas miły Hiszpan, który na skuterze przeprowadził nas przez wszystkie skrzyżowania.
Wracając chcieliśmy jeszcze zdążyć na zachód słońca w Maspalomas ale nie daliśmy rady, zabrakło nam ok. 15 minut :-P
Z dziewczynami czyli Marysia i Agą poszłyśmy na plażę. Później dołączyła do nas reszta i zrobiliśmy sobie ucztę w azjatyckiej restauracji przy okazji śmiejąc się z 3 zabawnych Irlandczyków. Zaletą kuchni azjatyczkiej jest bardzo duży wybór potraw ca stosunkowo niską cenę ok 7,50 e za jedzenie bez limitu :-) Pyyycha
W świetnych humorach, tańcząc na promenadzie do hiszpańskiej muzyki wróciliśmy do naszych domów. Ja tym razem do hostelu w San Fernando. Tak w ogóle to Hostel nie jest najlepszy patrząc na wygląd zewnętrzny i opinie na booking, ale miałam tu osobne, wygodne łóżko i łazienkę obok, wiec zaliczam go do tych lepszych i polecam :-)