Tarasy ryzowe na koniec :-)

Pomimo nie najlepszej pogody postanowilismy pojechac zobaczyc slynne tarasy ryzowe. Sprawdzilismy ceny i wycieczka z hostelu a wlasna inwencja kosztowalaby nas tak samo (220rmb) a zdecydowanie szybciej bylibysmy na miejscu i bez zbednych komplikacji wiec postanowilismy pojechac grupowo. Zabieraja nas o 8.00 z hostelu i jedziemy ok 3h na miejsce. W autobusie, jak to ma miejsce wszedzie, wzbudzamy ogolne zainteresowanie i ciekawosc. Najcudowniejsze sa oczywiscie dzieciaki ktore wpatruja sie w nas swoimi czarnymi, wielkimi oczami z rozdziawionymi buziami. Wszystkie staraja sie powiedziec cokolwiek po angielsku a rodzice nie moga wyjsc z dumy jakie to ich dzieci sa madre :-) Gdy dowoza nas pod tarasy, oczywiscie nie bierzemy kolejki na gore (mozna za 110rmb), tylko jak to my, rozpoczynami mozolna wspinaczke. Widoki sa swietne, niestety duza mgla nie pozwala nam sie tak nimi cieszyc jakbysmy chcieli. Jednak jest zabawnie i w koncu docieramy na szczyt by porobic sobie zasluzone selfie :-)
Wracajac gdzies sie zagubilismy i zeszlismy osobno. Nie wiem jak Marcin, ale ja mialam stracha bo w polowie drogi zorientowalam sie ze ide nie ta sama sciezka. Na szczescie spotkalam po drodze Chinki ktore poznalam w autobusie i z ich znajomoscia jezyka juz moglismy sie kogos zapytac o droge. Marcin zlapal nas juz na koncu, okazalo sie ze szedl kawalek za nami i tez zmienil trase. (tak ogolnie to na wyjscie spokojne do gory potrzeba ok. 1h na calos najlepiej ok 3h)
Wrocilismy ok. 19.00 do hostelu no i zaczelismy sie pakowac bo juz niestety pomalu nasza przygoda sie konczy i trzeba bedzie wracac do codziennosci.

Komentarze (0)